poniedziałek, 15 września 2014

Ale lala, oh la la

czyli Pierwsza lalka Aniki

Na tym etapie wiem tylko jedno: nie chcę - tak długo, jak będę miała na to wpływ - żeby Anika bawiła się Barbie lub podobną lalką. Naturalnie przyglądałam się więc najchętniej lalkom szmacianym. Wybór jest niesamowity, wobec kreatywności i zdolności lalkarzy często wręcz odbiera mi mowę i musiałam kilka razy przypominać sobie na głos, że to lalka dla Aniki, a nie dla mnie.
 
Poniżej moi finaliści, a na samym dole przeurocza Zwyciężczyni.
 
Juniper przegrała, bo chciałam lalkę z otwartymi oczami

Zoe przegrała przez bardzo wysoką cenę

Laleczki Las Sandalias de Ana przegrały przez swą przesadną filigranowość

Jean-Louise przypomina Dziadziusia Anusi, ale przeszkadza mi jego brak rąk
 
 
Podobny problem zdyskwalifikował przeurocze polskie laleczki muc-muc

 Lalki polskiej projektantki Pani Pieska niemal wygrały,
ale obawiam się, że za dużo można im pourywać :)

A oto Jaja, uszyta przez Laurę Hunter z Roving Ovine. Po wielu tygodniach wyczekiwania przybyła do nas z Alabamy:






Jest duża - 50 cm wysokości, wspaniale wykonana i prześliczna. Anika przekonuje się do niej raczej powoli, ale za to niemal codziennie Jaja dostaje buziaki.

A jakie lalki lubicie Wy i / albo Wasze pociechy?

Do następnego,
pa,
a.

niedziela, 7 września 2014

Ogródka chce mi się VI - jesień

W naszym balkonowym ogródku ciągle coś się dzieje, niestety często jest to zasługa mszyc, które bezlitośnie opanowują kolejne zioła i nie chcą się dać wytępić. Pasikoniki zjadły - dosłownie - jedną z borówek. Na szczęście nie zabrały się jednocześnie za obie, zatem po zaobserwowaniu kto zawinił zniszczeniom pierwszego krzaczka, regularnie wyłapywałam małych darmozjadów z drugiej borówki, aż odechciało im się potajemnego podjadania listków mojego drzewka. Ach tak, postanowiłam wyprowadzić borówkę na drzewko. Na razie wygląda na to, że przetrwała wszystkie ataki, więc przed nami jeszcze przeprowadzka do nowego - solowego - lokum, cięcie i zimowanie. Uff, potem będzie już z górki.
 
 
W dziale ziół zostało nam kilka najodporniejszych roślinek: pietruszka, bazylia, lubczyk (doskonały do zupy-kremu z dyni)...
 
 
piemoncki tymianek cytrynowy...
 
 
oraz dwie hodowle małych pietruszek i koperków.
 
 
Poza tym odporne okazały się szałwia i szczypiorek. Anika uwielbia szczypiorek, a wywar z szałwii to naturalny środek dezynfekujący do płukania jamy ustnej i gardła. Mój mąż chętnie pije herbatkę z szałwii. Cóż, de gustibus non est disputandum.
 
 
Pomidory wyjedliśmy do ostatniego i pozbyliśmy się roślin, które opanowała jakaś nieprzyjemna choroba. Postanowiliśmy też definitywnie, że były to nasze ostatnie pomidory w donicach - uprawa jest łatwa, ale przy naszym zapotrzebowaniu na te warzywa musielibyśmy hodować tylko pomidory.
 
Bardzo zadowolona jestem za to z eksperymentalnej uprawy ciecierzycy i grochu cukrowego. Wysiew zaczęłam wprawdzie dużo za późno, żebym mogła liczyć na imponujące plony, ale wiem na pewno dwie rzeczy: obie rośliny  można łatwo uprawiać na balkonie i są pyszne (i zdrowe) prosto z krzaczka.
 
 
 
Na przyszły sezon muszę rozpisać kalendarz wysiewów, żeby w pełni wykorzystać naturalne okresy wzrostu roślin.
 
Nasza choinka usłyszała chyba, że planujemy spędzić święta w domu i wspaniale urosła.
 
 
Z mamą planujemy eksperymentalne zimowanie tulipanów w donicy - zobaczymy, czy coś z tego urośnie. Cebule już zakupione:
 
Żółty Mr. Van der Hoef +
 
 Czerwony Double Roodkapje + 
 
Czerwony Liliput +
 
A u was już jesień? Letnie plony zebrane z donic, doniczek i skrzynek?
 
---
 
Pomyślałam, że w duchu "nowego" motywu przewodniego bloga dopiszę parę słów o balkonowym ogródku z punktu widzenia pracującej w domu mamy małego dziecka.
 
 
Uprawianie roślin na balkonie to jedno z moich hobby, więc chętnie poświęcam mu wolny czas i nie mam poczucia, że to kolejny obowiązek, który zabiera mi cenne chwile. Same zalety:
 
- koperek i pietruszkę wysiewałam wspólnie z Aniką - wspólne zajęcie na świeżym powietrzu, a do tego mam nowe roślinki
- sporo roślin kupiliśmy w postaci sadzonek - nie musimy długo czekać na efekty uprawy. Poza tym rodzinna wyprawa do centrum ogrodniczego to - przynajmniej dla nas - zawsze przemiła wycieczka
- zdecydowana większość dzieci uwielbia grzebanie w ziemi, przesypywanie gleby i podlewanie - mój Maluch nie należy do wyjątków dzięki czemu, mogę sobie przycupnąć na balkonie z laptopem, a Anika jest na świeżym powietrzu i bawi się w najlepsze
 
Zdjęcia wykonane telefonem przez Bubę
 
- wyhodowane zioła i szczypiorek nadają się idealnie do przyprawiania domowych obiadków, poza tym, jak już kiedyś chyba wspominałam Anika lubi podjadać sobie takie aromatyczne roślinki prosto z krzaczka
- pomidory, ciecierzycę i groch cukrowy zajadamy na surowo.
 
Balkonowy ogródek nie pochłania dużo czasu ani energii, w uprawę i zbieranie plonów można angażować całą rodzinę, a do tego stanowi świetne miejsce zabawy dla dziecka i pracy dla mamy.
--- 
 
Do następnego,
pa,
a.
 
 

wtorek, 2 września 2014

Foto-pamiętnik

Tak się złożyło, że w ostatnich tygodniach nie pojawiałam się tu zbyt często i postanowiłam nadrobić stracony czas zdjęciami. Oto kilka najważniejszych wydarzeń z okresu, kiedy nie składałam tu regularnych sprawozdań. Miłego oglądania! (Uwaga! Bardzo dużo zdjęć)
 
Na przełomie lipca i sierpnia odwiedziła nas Buba. Niemal cały wspólnie spędzony czas upłynął nam na zabawach.
 
 
 
Wszystkie napotkane huśtawki i zjeżdżalnie musiały zostać wypróbowane. I to nie tylko przez Anikę: 
 
 
 
     
 
      
 
 
 
W wegańskim supermarkecie Maran kupiłam Anice przekąskę, która okazała się zawierać czekoladę i tak oto Anika po raz pierwszy jadła ten specjał:
 
 
Przeżyliśmy też wiele innych rzeczy po raz pierwszy. Rysowanie kredą na płycie chodnikowej (na balkonie): 
 
 
 
Na Praterze zbierałyśmy pierwsze, maleńkie kasztany: 
 
 
 
Anika odkryła również rozkosze kierowania własnym pojazdem:
 
 
W sierpniu piekłam pierwszy raz z Aniką ciasteczka. Pierwsze ciasteczko wyciskane wspólnie, ozdabiane przez Anikę. Oczywiście wszystkie składniki należało najpierw skosztować:
 
 
 
W pierwszy weekend sierpnia spotkaliśmy się na przemiłą zabawę na terenie Campus / Altes AHK w 9. dzielnicy z bratem Joachima, Markusem i jego rodziną:
 
 
 
W trzeci weekend sierpnia ponownie odwiedziła nas Buba, ale tym razem w towarzystwie Dziadziusia. Wszyscy bawili się rewelacyjnie:
 
 
 
 
 
Całą rodziną wybraliśmy się do winnic Pillichsdorf - niezapomniane, rodzinne, roześmiane popołudnie:
 
 
 
W ciepłe dni Anika bardzo chętnie pomagała w pracach ogrodowych na balkonie - im więcej wody, tym lepiej:
 
 
 
W czwarty weekend sierpnia odwiedziliśmy winnice w Prellenkirchen. Pięknie, choć wietrznie. Anika siedziała na Vespie, ale niestety się zgapiłam i nie zrobiłam zdjęcia.
 
 
 
Ostatni weekend sierpnia był równie miły - w niedzielę spotkaliśmy się z dobrym znajomym w 16. dzielnicy w browarze Ottakringer na festiwalu piwa. Anika bawiła się przednio, a my z przyjemnością degustowaliśmy bursztynowy, i nie tylko, trunek:

 
 
W sierpniu nie brakowało deszczu, ale nawet w taką pogodę Anika nie zwalnia tempa i nigdy się nie nudzi. Nowe kalosze i ciepła spódniczka (jeszcze raz dziękujemy ciotce-szarotce) tylko ułatwiają spacery w pluchę:
 
 
 
Nawet po największym deszczu i najgłośniejszej burzy, gdzieś, choć na chwilę, pojawia się tęcza!
 
 
W sierpniu przyszła też do nas paczka, której zawartość ujawnię już niedługo:
 
 
Do następnego,
pa,
a.