czwartek, 31 lipca 2014

Ekolog junior

czyli Zatkało mnie ze szczęścia
 
Dziś krótko, ponieważ w tym tygodniu wszystkie wolne chwile spędzam z Mamą. Chciałam się podzielić zachwytem, jakim napełniła mnie moja - podkreślam 16 miesięczna - córeczka. Otóż pewnego dnia przygotowywałam kanapki na mały piknik nad stawem, Anika była już gotowa do wyjścia i stała w przedpokoju. Ni z gruszki, ni z pietruszki Anika wmaszerowała do kuchni i bez namysłu wrzuciła zgniecioną papierową torebkę, którą mój mąż zostawił na ławce w przedpokoju, do jutowej torby, w której gromadzimy makulaturę. Oniemiałam z wrażenia. Jestem tym bardziej dumna i szczęśliwa, że był to pierwszy, ale nie jedyny raz, kiedy Anika wykazała się takim zmysłem ekologicznym.
 
 
Do następnego,
pa,
a.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rachunek sumienia

czyli Moje miejsce w blogosferze

Trafiłam wczoraj na odnoszący najwyraźniej olbrzymie sukcesy blog Living Well Spending Less i po lekturze kilku tamtejszych postów zaczęłam się zastanawiać, po co właściwie piszę bloga, co chciałabym przekazać moim czytelnikom. Po kilkugodzinnych rozważaniach doszłam na szczęście do konstruktywnych wniosków i w przyszłości zamierzam bardziej podkreślać moją "misję".
 
Przez mienione 16 miesięcy moje życie zmieniło się diametralnie i na lepsze. Myślę, że około roku trwało moje prawdziwe dorastanie do macierzyństwa. Niektórych wyborów, jak karmienie piersią, dokonałam od razu i okazały się trafne, zgodne z wypracowaną filozofią wychowania / zachowania. Do innych dotarłam powoli i często metodą prób i błędów.
 
Zaczynając nie zastanawiałam się zbyt mocno, po co piszę tego bloga. Mama namówiła mnie do powrotu do pisania i początkowo - jak widać po starych wpisach - pisałam o wszystkim i o niczym. Stopniowo jednak zaczęła przejawiać się myśl przewodnia i, jak wspomniałam, zamierzam się jej w przyszłości trzymać bardziej konsekwentnie. Ten mój kawałek Internetu ma odzwierciedlać moje życie i najbardziej chciałabym pokazać wszystkim, kogo to interesuje, jak pogodzić wychowanie szczęśliwego dziecka ze... wszystkim innym. Nie jestem matką doskonałą, ale z własnego doświadczenia i godzin spędzonych na wyczytywaniu wszystkiego, co się dało o dzieciach, a co zostało napisane przez matki z krwi i kości, a nie przez specjalistów różnej maści, wiem, że bardzo wielu rodziców wysoko ceni praktyczne porady, sprawozdania z błędów i "odkrycia" innych mam i tatusiów.
 
Obecność malucha bynajmniej nie uniemożliwia pracy i innych zajęć
 
Mam ukochane dziecko, wspaniałego męża i bardzo dużo zainteresowań - obiecuję, że wszystko da się pogodzić i nikt nie jest stratny. Tym nowym szlakiem, już teraz dość wyraźnie wyznaczonym, podążam dalej. Mam nadzieję, że podążycie ze mną.
 
Do następnego,
pa,
a.
 

piątek, 4 lipca 2014

Szybkie i zdrowe obiadki młodej matki .... 3. kasza gryczana z sosem z soczewicy i kruchymi warzywami

z serii Przygody kulinarne, odc. 8
 
Bardzo cenię obiady, do których uda mi się "wcisnąć" dużo białka, bo często "mi się zapomina" o tym ważnym składniku odżywczym. Wegetarianie mają do wyboru sporo źródeł białka, ale nie zawsze mam ochotę na fasolę, groch albo soczewicę w ich "naturalnej" postaci, więc wpadłam na genialny pomysł i robię sobie super sos białkowy.

1. Pudla
2. Pełnoziarniste spaghetti orkiszowe ze szpinakiem, mozzarellą i pomidorami
3. Kasza gryczana z sosem z soczewicy i kruchymi warzywami



Potrzebne składniki:
 
danie zasadnicze:
torebka kaszy gryczanej (ok. 50 g)
3 średnie marchewki
2 spore różyczki brokułów
2 spore różyczki kalafiora
oliwa lub olej
 
sos:
30 g czerwonej soczewicy
oliwa z oliwek
2 szczypty sezamu
kilka listków mięty
sok z pół cytryny
 
sól i pieprz do przyprawienia
garstka kiełków dla zdrowia i do ozdoby
 
Przygotowanie tego obiadu zajęło mi dokładnie 26 minut, muszę jednak zaznaczyć, że to 26 minut uczciwej pracy. Naprawdę się ta praca jednak opłaca, szczególnie dla wegetarian, wegan i osób, które jedzą mało mięsa, bo danie jest naszpikowane magnezem, fosforem i żelazem, a soczewica do spółki z sezamem dostarcza wspaniałej kompozycji białek. Zatem do roboty: w małym garnuszku wstawiamy soczewicę...
 
dygresja. zazwyczaj zalewam soczewicę dość małą ilością wody i doprowadzam do gotowania na dużym ogniu. kiedy już się gotuje, redukuję temperaturę i ciągle pilnuję wody, żeby się nie wygotowała. wody nie solę. koniec dygresji.
 
...i wstawiamy do zagotowania wodę w dwóch garnkach (dużym na kaszę i mniejszym na warzywa) - ja nie solę wody, ponieważ zauważyłam, że jeśli przyprawię danie dopiero na końcu, używam duuuuużo mniej soli. Woda się grzeje, a my w tym czasie dzielimy kalafiory i brokuły na mniejsze kawałki i kroimy same "gałązki", obieramy i tniemy marchewki nożykiem do obierania na dość cienkie wstążki. O tak:
 
+
 
Odkładamy warzywa do oddzielnych pojemniczków. Pilnujemy soczewicy. Kiedy woda w dużym garnku zaczyna się gotować, wrzucamy kaszę i gotujemy około 15-20 minut na średnim ogniu. Kiedy woda na warzywa zaczyna wrzeć wrzucamy kalafiora. Po pięciu minutach wrzucamy brokuły. Pilnujemy soczewicy. Po kolejnych pięciu minutach wrzucamy marchewkę i gotujemy wszystkie warzywa jeszcze 2-3 minuty. Wyłączamy i odcedzamy. Wyłączamy i odcedzamy kaszę. Soczewica powinna być już rozgotowana. Dodajemy trochę oliwy z oliwek i rozcieramy blendrem na gładką masę. Można dodać wody, żeby uzyskać pożądaną konsystencję. Na końcu dodajemy sezam, miętę i sok z cytryny i mieszamy. Solimy do smaku. W dużym - już teraz pustym - garnku łączymy warzywa i kaszę, skrapiamy oliwą lub olejem (ja użyłam oleju z orzechów włoskich), doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Na talerzu ozdabiamy garstką kiełków. zajadamy z sosem.



Pół godziny uczciwego gotowania, ale efekt jest nie tylko zdrowy, lecz również przepyszny! Polecam!

Do następnego,
pa,
a.